Trzeci trymestr – 28 dni do terminu porodu!!!:))

 In Ciąża

Pora napisać coś na temat 3 trymestru. 

Do terminu porodu zostało mi dokładnie 28 dni…każdy mówi, że końcówka się ciągnie. Mi jednak nie. Leci to jakoś tak szybko, a mi się ciągle wydaje, że jeszcze tyle muszę zrobić. I to nie w związku z dzieckim, ale tak ogólnie:)

Ten trymestr jest chyba dla mnie najmniej łaskawy jeżeli chodzi o wymioty, a zeszły tydzień to już mogę nawet powiedzieć, że tragedia. Chociaż dzisiaj mamy poniedziałek, a ja właśnie skończyłam dzień nad kibelkiem i to do takiego stopnia, że aż gardło krwawi. Eh… to jest dla mnie trudne bo chcę dostarczać wszystkich odpowiednich wartości maleństwu, a ciągle mam problem z jedzeniem. Do wymiotów przyczynia się oczywiście tak silna zgaga i cofanie się kwasów żołądkowych. Dobra, ale nie ma co o tym tyle pisać bo poza tym czuję się dobrze. No może jeszcze spinający się brzuch i plecy trochę doskwierają:))

Od 28 tygodnia ciąży poczułam zupełnie inne ruchy dziecka…zamiast kopniaków to takie przesuwanie się małego bąbla w środku, bardziej wyczuwalne ciałko pod ręką. To jest naprawdę niesamowita rzecz w całej ciąży, kiedy odczuwasz i widzisz ten mały cud w brzuchu.

Niestety aktywność fizyczna w 3 trymestrze odeszła na bok z racji skracającej się szyjki macicy. Pozostały mi tylko krótkie spacery oraz zwolnienie lekarskie. Miałam nadzieję, że uda mi się przepracować grudzień, ale lekarz zabronił. Miał oczywiście rację, ponieważ skracanie zatrzymało się, a ja doszłam już do 36 tygodnia i mogę powiedzieć, że czuję się już prawie bezpiecznie:)

Aktualnie jestem na etapie podekscytowania i strachu jednocześnie:). Z jednej strony chciałabym już mieć to za sobą i wiedzieć, że wszystko jest ok, a z drugiej strony chciałabym się jeszcze do tego przygotować. Zarówno pod względem mentalnym jak i fizycznym. Nie ukrywam, że zależy mi bardzo na porodzie naturalnym i mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Do takiego porodu trzeba się też jednak przygotować. Słucham porad fizjoterapeutów odnośnie masażu krocza, aby uniknąć nacięcia i od tygodnia się nie poddaję. Nie chcę mieć do siebie później pretensji. Od dzisiaj zaczęłam również pić napar z liści malin (3 kopiaste łyżki na 1 litr wody – porcja na cały dzień), zażywam wiesiołek w kapsułkach (2 szt.) oraz powinnam dziennie zjadać 6 daktyli (no dzisiaj mi się nie udało). Wszystkie te rzeczy mają przyczynić się do łatwiejszego porodu. Jak jednak będzie powiem wam jak już będę po:). Wszystkie te porady otrzymałam na szkole rodzenia na którą chodziliśmy razem z mężem.

Jeżeli chodzi o szkołę rodzenia to uważam, że był to dobry wybór. Zawsze człowiek bardziej odczuwa, że się przygotowuje. Najbardziej podobała mi się lekcja o karmieniu piersią oraz o pielęgnacji malucha (pierwszy raz przebierałam pampersa na lalce i sama cieszyłam się jak dziecko). Na każdej lekcji byliśmy razem z mężem i muszę go pochwalić, że bardzo mocno angażuje się w nadchodzące rodzicielstwo i nie może się doczekać syna. To jest takie piękne i prawdziwe i każdemu tego życzę. Po prostu prawdziwa, szczera miłość.

Jeśli chodzi o torbę do szpitala to jest ona już spakowana i grzecznie czeka. W ten weekend jechaliśmy do rodziców i już na wszelki wypadek zabraliśmy ją ze sobą. Chociaż teraz wiem, że nie miało to sensu, ponieważ całą dokumentację z przebiegu ciąży zostawiłam w domu…uff całe szczęście to jeszcze nie ten czas:) O torbie, a w zasadzie walizce zrobię osobny wpis:)

Dzisiaj zaczęliśmy również urządzać pokój Borysa. Wszystko robimy według projektu, który otrzymaliśmy od www.mysweetroom.pl oraz w pełnej współpracy z nimi. Nie muszę jeździć i szukać rzeczy, które są na projekcie tylko wszystko mam z jednego miejsca. To jest świetne bo mega oszczędza czas, a dziewczyny są bardzo pomocne i naprawdę znają się na rzeczy. Mam tylko nadzieję, że zdążymy, bo przez okres świąteczny wszystko się trochę przesunęło. Nie wiem jak bardzo ten pokój będzie mi na początku potrzebny, ale i tak wolę mieć to już za sobą, a poza tym…oj jak to cieszy:)) Teraz z niecierpliwością czekam na meble. Przede wszystkim, zależy mi na tym, aby wszystkie rzeczy dziecka mieć w jednym miejscu:)

W tamtym tygodniu chyba obniżył mi się również brzuch, gdyż o wiele lepiej mi się oddycha (szkoda tylko, że zgaga nie mija).

W grudniu zrobiłam sobie również sesję zdjęciową – w zasadzie zrobiliśmy, ponieważ mamy kilka zdjęć wspólnych. Tak to będzie piękna pamiątka:)).

No cóż na dzień dzisiejszy chyba tyle z życia ciężarówki:))

Jeszcze jedno…czy miałam jakieś smaki?? Tak jak wcześniej pisałam raczej mam problem z jedzenie. Najlepsze posiłki dla mnie to śniadania, gdyż wtedy nie dokucza mi jeszcze zgaga. Mimo wszystko zdecydowanie w tym trymestrze wygrywa zimne mleko (wypiłam go dosyć sporo) oraz pieczywo – tutaj akurat najczęściej chleb gryczany z pobliskiej piekarni:)

Miłego czytania:))

Leave a Comment

0