Mój pierwszy trymestr ciąży

 In Ciąża

Zaczynam pisać moją opowieść o początkach ciąży w 10 tygodniu. Ja, kobieta aktywna, wiecznie zapracowana od kilku tygodni nie robiąca praktycznie nic!! Wyobrażacie to sobie ?? Niestety jest to tak odmienny stan, że uwierzcie, ale po prostu nie macie na niego totalnie wpływu. Też kiedyś wyobrażałam sobie siebie jako aktywną w trakcie ciąży. Jedno mogę powiedzieć. Nie zakładajcie tego w pierwszych tygodniach ciąży. To nie czas na gonitwę. To czas na przygotowanie organizmu do dużych zmian.

Może zacznę od zdradzenia tajemnicy, że nie jest to moja pierwsza ciąża. Jeszcze niedawno w lutym tego roku razem z mężem cieszyliśmy się na powiększenie rodziny. Jednak to nie był dobry czas dla nas, gdyż w 7 tygodniu ciąża została zakończona samoistnym poronieniem. Przyznam była to bardzo trudna dla nas sytuacja, ale nie na tyle trudna by popaść w depresję. Przyjęliśmy to w taki sposób, że tak po prostu musiało się wydarzyć i tyle. Na pewnie rzeczy nie mamy po prostu wpływu. ( A może jednak mamy?).

W mojej pierwszej ciąży na początku czułam się źle, ale mimo wszystko starałam się być aktywna. Trochę ćwiczyłam, nagrywałam filmy treningowe w domu. I tu mam do siebie trochę żalu o to, że zbyt mało o siebie dbałam, myślałam ze jestem niezniszczalna i mogę robić to co wcześniej. Teraz trochę mądrzejsza i bogatsza w doświadczenia uważam, że pierwszy trymestr ciąży jest bardzo wrażliwym okresem, w którym naprawdę trzeba sobie pewne rzeczy odpuścić. Z perspektywy czasu uważam, że spacer jest najbardziej korzystny dla kobiety w tym okresie. Wiadomo każda z nas przechodzi to inaczej i nie ma pewności czy ćwiczenia fizyczne szkodzą nam na początkowym etapie ciąży, ale lepiej nie mieć do siebie żalu, że czegoś się za dużo robiło.

Wrócimy jednak do mojego aktualnego stanu:). Mówi się, że ciąża to nie choroba, ale jej początki moim zdaniem dają mi w kość tak jakbym naprawdę była chora. Całe moje szczęście w tym, że są wakacje, a ja jestem nauczycielem i mogę spokojnie przetrwać ten okres:).

Pierwsze dwa tygodnie od dnia kiedy się dowiedziałam że jestem w ciąży ( był to już dzień poprzedzający okres), mogłam spać dosłownie wszędzie i całymi dniami. Mogłam również nie jeść nic. Brak apetytu doskwiera mi do teraz i często wmuszam w siebie posiłki. Jeżeli chodzi o jedzenie, to absolutnie nie jest to jedzenie jakie do tej pory jadłam. Poza jajecznicą, którą zwykle jem na śniadanie. Na instagramie czy facebook nikt jeszcze nie wie co się u mnie dzieje. Uwierzcie jak ciężkie jest dla mnie prowadzenie mojego sportowego i przede wszystkim motywacyjnego profilu.

Ajj!! Postanowiłam jednak, że powiem o wszystkim kiedy będę po badaniach prenatalnych. Kiedy zobaczę coś więcej! Kiedy brzuszek będzie już większy.

Wracając do jedzenia. Od początku ciąży mój ukochany ryż zjadłam może jeden raz! Jeden! A mogłam jeść go 4-5 razy dziennie. Tak samo jest z mięsem czy rybami. Totalny jadłowstręt, najczęściej jadłabym ziemniaki, kanapkę z serem czy szynką, albo nic, albo kluski śląskie. (Dzisiaj robiłam je o godzinie 20:30 i jadłam je o 21:00) Jaki miałam wybór ? Nie zjeść nic, albo zjeść te kluski i koniec. Nie mam zamiaru jednak spierać się z potrzebami mojego organizmu. Nie wpycham na siłę czegoś co i tak nie jestem w stanie zjeść mimo, że jest zdrowe. Nic nie liczę. Jem po prostu wtedy kiedy w ogóle mogę jeść i to na co pozwala mi organizm. Nie ciągnie mnie do fastfood czy słodyczy i myślę, że akurat tego bardziej będę unikać w ciąży. Mimo, że mogłam sobie planować swoje zdrowe ciążowe odżywianie to przekonałam się osobiście, że jest to stan w którym naprawdę nie mam na to wpływu. I nie są to fanaberie i wymysły. Tak po prostu jest i musze się z tym pogodzić. (Nie narzekam oczywiście).

Jeśli chodzi o senność to musze przyznać, że z tym powoli robi się coraz lepiej:) (ciągle liczę na powrót do zdrowej aktywności).

Jeśli chodzi o ćwiczenia nie robię nic poza spacerami na które wystarcza mi sił. Nawet jakbym dobrze się czuła, strach nie pozwoliłby mi na podejmowanie po raz kolejny ćwiczeń. Ciagle odliczam do końca pierwszego trymestru z nadzieją, że tym razem się uda.

Kilka razy zdarzyło mi się wymiotować (no może 8 razy do tego czasu), ale wielkiej tragedii nie ma.

No cóż jak na razie to tyle. Do wizyty lekarskiej zostały mi jeszcze prawie 3 tygodnie więc myślę, że jeszcze tutaj coś dopiszę! Aaaa już mi się przypomniało!

Jakże mogłam zapomnieć o zmianach w moim ciele??

Pierwsze co to musze przyznać że schudłam 1-1,5kg (zależało od dnia). I tutaj wychodzi zarówno mój brak apetytu, jak również spadek masy mięśniowej. Muszę jednak przyznać, że czuję się dobrze, jakaś taka bardziej smuklejsza:). Aktualnie ważę 53kg przy wzroście 160cm.

Jeśli chodzi o brzuch to właśnie w tym 10 tyg zauważyłam że zaczyna wystawać już nawet rano (wcześniej tylko wieczorem). Śmieszne uczucie, bo nigdy w życiu nie wystawał mi brzuch:). Byłam nawet ostatnio na basenie i tam to dopiero śmiesznie się czułam. Wiecie to akurat jest taki etap, że nie wiadomo czy się człowiek najadł czy jest w ciąży:). Moja ukochana „krata” na brzuchu tez powoli zaczyna zanikać, ale akceptuje całkowicie te zmiany i już nie mogę się doczekać kiedy w końcu będzie większy i będzie widać, że jestem w ciąży. Jeśli chodzi o cellulit to jeszcze nie mam z tym problemu. Myślę jednak, że przy takich zmianach hormonalnych będzie to nieuniknione. A może akurat mnie to nie spotka;p. Także na dzisiaj tyle.

Pod koniec trymestru dopisze jeszcze czy coś się zmieniło:) Ciao !!

No i zakończyłam 1 trymestr!! Właśnie jest 17:00 i jestem po popołudniowej drzemce ponieważ nie byłam w stanie funkcjonować…a miało być lepiej ?. Chociaż mimo wszystko jest lepiej. W tym tygodniu zaczęłam też intensywnie pracę ponieważ rozpoczął się rok szkolny.

Jestem dokładnie w 14 tygodniu i jestem po badaniach prenatalnych, które pokazały, że dzidziuś rozwija się prawidłowo. Badanie niesamowite!! Dziecko wielkości 8cm, które biega w brzuchu. Wiedziałam, że już dużo zobaczę, ale nie sądziłam, że aż tak to wszystko widać. Swoją drogą lekarz powiedział, że dziecko jest bardzo ruchliwe, więc na pewno będzie to mały sportowiec:)) Brzuszek zaczyna coraz bardziej wystawiać, chociaż tak jak mówię nie aż tak, jak sobie to kiedyś wyobrażałam. No ale w sumie dobrze bo przecież tygodni jest 40, a ja nie chcę urosnąć do rozmiarów wieloryba o wzroście 160cm ?.

Pierwszy trymestr ciągnął się do końca już tak samo. Raz lepiej raz gorzej. Zdarzyło mi się jeszcze kilka razy w tym czasie wylądować z głową nad toaletą. Jeśli chodzi o wagę to 53,8 czyli 800g na plusie. Z apetytem też się jakoś specjalnie nie zmieniło. Czasem jem normalnie a czasem po prostu nie mam na nic ochoty. Teraz zaczęły doskwierać mi lekkie zgagi, a dzisiaj ogromny ból głowy i wymioty (bóle głowy jakieś 4-5 razy się pojawiały). Jutro raczej podam oficjalną informację…ajj cieszę się bo jakoś teraz taka odizolowana i nieswoja się czuję.

Także mam nadzieję, że doczytaliście już moje wypociny:) Ciao!

Leave a Comment

0