Drugi trymestr ciąży :)
No i jak obiecałam, tak robię:)
Zakończyłam już drugi trymestr ciąży i uwierzcie, że nie sądziłam, że tak szybko to zleci. Aktualnie jestem w połowie 28 tygodnia – zostało jeszcze 12 do planowego terminu (ale nigdy nic nie wiadomo).
Drugi trymestr rzeczywiście różnił się od pierwszego – minęło ciągłe zmęczenie, osłabienie, niechęć do jedzenia. Nawet udawało mi się zjadać normalne posiłki typu ryż + mięso i warzywa. Chociaż nigdy nie więcej niż jedna porcja dziennie:). Prawie cały pierwszy trymestr wypadł mi na wolne od pracy w szkole, dlatego przeszłam go dosyć swobodnie – mimo ciągłego zmęczenia.
Po tym okresie rozpoczął się rok szkolny i zaczęła się moja mała gonitwa:) Dzisiaj bardzo się cieszę, że udało mi się przepracować cały drugi trymestr:)
Około 20 tygodnia rozpoczęłam już nawet ćwiczenia na siłowni…wcześniej jakoś bałam się podjąć treningu. Zrobiłam to dopiero wtedy kiedy moja głowa mi na to pozwoliła. Kiedy nosisz w sobie małe dziecko to za nic w świecie nie chcesz mu zrobić krzywdy:). Mimo wszystko trening w ciąży trzeba ocenić samemu. Ćwiczyć tylko do pewnych granic, dla dobrego samopoczucia…a to wcale nie jest łatwe, kiedy wcześniej dźwigało się konkretne ciężary:). Treningi utrzymywałam do około 26 tygodnia – w tym czasie zaczął “stawiać” mi się mocno brzuch, a raz nawet miałam sytuację, że nie mogłam wysiąść z samochodu. To był sygnał, żeby troszkę zwolnić, dać sobie odpocząć. Wydawało mi się, że mogę wszystko, a jednak nie do końca. Na wizycie kontrolnej w 26 tygodniu lekarz przepisał mi luteinę dwa razy dziennie i więcej odpoczynku, bo mocno twardniejący brzuch nie był oznaką niczego dobrego. Tak też postarałam się zrobić i jeżeli coś ćwiczyłam to już tylko jakaś jazda na rowerze stacjonarnym. W 27 tygodniu pozostały już tylko spacery na świeżym powietrzu, a pracę w szkole musiałam odpuścić. Oczywiście miałam nadzieję, że tylko na chwile, ale kiedy dwa dni temu byłam u lekarza okazało się, że zaczęła mi się skracać szyjka macicy i muszę odpuścić zarówno pracę jak i spacery. Tak więc w trzeci trymestr wskoczyłam z nakazem pełnego odpoczynku, co dla mnie po prostu jest ciężkie do zaakceptowania, a przynajmniej potrzebowałam jednego dnia, żeby to przetrawić.
Bardzo wzbraniałam się przed L4 ponieważ, dla mnie jako influencera jest to bardzo duże ograniczenie. Nie mogę przyjmować żadnych zleceń, nie mogę za bardzo przebywać poza domem, nie mogę wyjechać gdzieś dalej itp. Poza tym miałam wizję “fit ciąży”…ale ciąża to stan nieprzewidywalny:)). No cóż, może moje dziecko chce, aby jego mama przestała wiecznie gonić, żeby usiadła i poczytała książkę lub po porostu zaczęła pisać swoją:D.
Wróćmy jednak do drugiego trymestru poza aktywność fizyczną. Jeżeli chodzi o pracę to naprawdę tutaj było wszystko ok. Może trochę większe problemy ze wstawaniem, ale akurat to chyba nie przez ciążę tylko po prostu jesień i zbliżającą się zimę:). Szczególnie zauważalne podczas pracy w szkole, było to, że maleństwo mocno kopało podczas lekcji. Kiedy na sali ćwiczy około 50 dzieci to jest to naprawdę spory hałas, który być może był zbyt duży dla maleństwa. Śmiałam się nawet, że nasze dziecko, jak się urodzi, to albo będzie tak głośno krzyczało, albo będzie zasypiać w takim hałasie:).
Jeżeli chodzi o zachcianki to miałam jedną szczególną przez około tydzień. Było to kakao…oj jaką ja miałam potrzebę picia kakao:)) Robiłam sobie zawsze w stałych proporcjach 150-200ml mleka, 100-150ml wody, gorzkie kakao, erytrytol. Mmmm…jednak później taka potrzeba po prostu minęła.
Istotną jednak przypadłością w drugim trymestrze okazała się ZGAGA;//. Nie nawidzę nawet już tego słowa. Dopadło mnie chyba tak około 16 tygodnia a szczególnie mocno od 20 tygodnia. Wieczne uczucie palenia w gardle i to tak mocne, że doprowadzały mnie do wymiotów (i w sumie nadal). Wydaje mi się, że wymioty przez to były częstsze niż w pierwszym trymestrze. Najczęściej ratują mnie migdały, a jakieś dwa tygodnie temu zakupiłam mleczko gaviskon, które ratuje mnie już w naprawdę mocnym kryzysie.
Zgaga przyczyniła się również do tego, że wystąpił ponowny problem z jedzeniem. Nie mówię, że codziennie, ale dosyć często. i mimo, że jestem świadoma, że powinnam jeść to po prostu czasem się nie da nic w siebie wmusić. Jedyną zaletą zgagi jest to, że raczej mało jem jakichś słodkich rzeczy, ponieważ po tym zawsze pali gardełko:D. Zresztą mały ułożył się też jakoś tak, że nie jestem w stanie za wiele jeść bo ciągle mam uczucie pełnego żołądka. Tutaj znowu mogę przytoczyć, że moje dziecko troszczy się o moją linię:)).
Jeżeli chodzi o płeć dowiedzieliśmy się na pierwszych badaniach prenatalnych około 13 tygodnia. No i tutaj nic się nie zmieniło:). Syn jak nic:)
Pierwsze ruchy dziecka poczułam około 18 tygodnia. Było to jednak takie bardzo delikatnie “smyranie” od środka, jakby takie bąbelki w brzuchu. Po 20 tygodniu już było wyraźnie czuć, że są to małe kopniaczki, które z tygodnia na tydzień przybierają na sile:)). Chyba jest to takie pierwsze najmilsze uczucie, które uświadamia kobiecie, że wewnątrz jej ciała rozwija się mały cud.
Jeżeli chodzi o strach to jest dużo mniejszy niż w pierwszym trymestrze. Tutaj kiedy poczułam już ruchy, a czasem te ruchy były mniejsze to wtedy pojawiała się obawa. No i przed drugimi badaniami prenatalnymi. Za dwa tygodnie mamy już kolejne ostatnie:)
Bardzo żałuję, że nie opisywałam drugiego trymestru na bieżąco, bo pewnie wiele rzeczy już zapomniałam:). Jedno jest pewnie…zleciał ten czas baaardzo szybko i już zaczyna mnie ogarniać strach:)
Jeżeli chodzi o moją wagę to aktualnie 5,5-6kg na plusie:))
Mam nadzieję, że przybliżyłam wam mój niezwykły czas:).